Coraz większe zaangażowanie

Niestety ostatni miesiąc był aż nadto bogaty w wydarzenia i inne zadania, w tym pierwszy od ponad 5 lat obóz biegowy, że dopiero teraz nastała chwila wolnego, aby sporządzić nowego posta. Wszystkich czytelników przepraszam i obiecuję teraz powrót do regularoności.

Opowieść zakończyła się na I połowie roku 1991. Zatem kolej na dalszą część. W szkolę robię się coraz większym rozrabiaką. Jako, że siostra uczyła mnie czytać, pisać, liczyć i co tam miała, gdy byłem jeszcze w przedszkolu, to teraz w szkole się nudzę. Podobno potrafię wstać w środku lekcji, spakować książki i zeszyty, powiedzieć że idę do domu, bo się nudzę i wyjść z lekcji. Przez to mama jest częstym gościem dyrekcji mojej podstawówki.

W sporcie za to nowe doświadczenia, nowe wyjazdy, więcej startów i treningów.

Rozpoczynamy od wyjazdu do Krakowa na kolejną edycję Pucharu Wawelu. Tym razem nadal bez wygrania tej wielkiej imprezy, wtedy chyba największej imprezy bno w Polsce. Pomimo bardzo widowiskowej końcówki ostatniego biegu, niestety nie pamiętam tych zawodów.




Jak co roku w połowie lipca odbywał się obóz przygotowawczy do Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży. W tym roku pojechaliśmy, ja po raz pierwszy, do Sobótki trenować na Ślęży. 7 dni spędzonych w ośrodku obok schroniska pod wieżycą. Pamiętam, że było sporo osób z Siedlec - wtedy bardzo mocnej sekcji w Polsce. Prawie każdego dnia, jakby było mało biegania po górach, graliśmy w piłkę na łące przed ośrodkiem. Warto dodać, że nie była ona zbyt pozioma i zawsze część meczu grało się pod górkę :) Mapy pokazują również, że kiedyś były nożyczki - a teraz są drukarki laserowe - czyli jak przygotować mapkę tylko na dany trening.


W tym roku miałem również możliwość zetknięcia się z biegiem na orientację w wykonaniu najlepszych biegaczy ówczesnego świata. Z okazji bliskości, pojechaliśmy do Czech, do Mariańskich Łaźni, na Mistrzostwa Świata w biegu na orientację. Oczywiście przy okazji wzieliśmy udział w zawodach towarzyszących - 3 dni biegania po raz pierwszy w Czechach. Podczas WOC było mi dane oglądać zwycięstwo na dystansie klasycznym jednego z najlepszych Szwedów w historii - Jorgena Martenssona. Mojego idola, którego miałem okazję poznać i trenować z nim w lato 8 lat później.




Poniżej krótki przykład jak kiedyś organizowano 2 biegi na jednej mapie - w dobie gdy nie było drukarek, mapy drukowano czyste w drukarniach offsetowych, a trasy kreślono ręcznie. To akurat na przykładzie naszych, regionalnych zawodów klasycznych i sztafetowych.


Kolejny start to chyba ciekawostka nawet dla mnie. To jeden z moich nielicznych biegów na terenie województwa lubuskiego, Wzgórza Piastowskie w okolicach Zielonej Góry.


Następnie krótka weekendowa wyprawa w okolice Elbląga.O ile dobrze pamiętam, to pierwsza z poniższych map zaczyna się jeszcze w mieście, parkiem miejskim. A potem już tylko bardzo ciekawy teren. Na wtedy nowe i ciekawe mapy wrócimy mniej więcej za rok - na kolejny obóz techniczny.



Na koniec standardowe mapy mazowieckie: Nieporęt i Wiązowna. Oraz chyba jedna z największych map w historii polskiej orientacji - Aleksandrów. Tutaj tylko w części. Cała mapa miała format zbliżony do A2 i wykorzystana została po raz pierwszy na Długodystansowe MP parę lat wcześniej. Do tego bieg w Nieporęcie miał chyba charakter ogólnopolski. I właśnie z tego dnia załączam zdjęcie. Ciekawe czy osoba stojąca tyłem rozpozna się.





I jeszcze bonus na zakończenie. Powrót 2 lata wstecz, do zawodów niedaleko Kalisza w 1989. Podobno ten biegnący na dobiegu to ja.


Komentarze

Popularne posty